Po testy z Biedronki czy innych dyskontów nie powinni przychodzić ludzie chorzy, bo możemy mieć tam nowe ogniska choroby – ostrzega rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz.
- Apeluję o rozwagę i ostrożność, dyskont to nie jest miejsce, gdzie powinni udawać się ludzie chorzy – przestrzega rzecznik MZ
- Andrusiewicz przestrzega przed nowymi ogniskami zakażeń, którym może sprzyjać dystrybucja testów w dyskontach
- Test na przeciwciała nie jest wyznacznikiem czy chorujemy – przypomina rzecznik MZ
Rzecznik resortu zdrowia na konferencji prasowej zwrócił uwagę, że w dyskontach pojawiły się różnego rodzaju testy na przeciwciała. – Apeluję o rozwagę i ostrożność, dyskont to nie jest miejsce, gdzie powinni udawać się ludzie chorzy. Natomiast widzimy, że bez jasnego wskazania, po co i do czego służą te testy, ludzie masowo ruszają i je wykupują – powiedział Andrusiewicz.
– Jeżeli dziś w sklepach pojawią się ludzie chorzy, którzy nie będą polegać na testach PCR-owych, nie będą chociażby wypełniać formularza na stronie gov.pl, to będziemy mieli ogniska zakażeń w dyskontach. To jest też apel do kierujących tymi dyskontami, żeby z rozwagą podeszli do dystrybucji testów – mówił Andrusiewicz.
Test z Biedronki czy innego dyskontu nie pokaże, że chorujemy
Zwrócił uwagę, że test na przeciwciała nie jest wyznacznikiem czy chorujemy.
– Daje nam wskazanie, czy mogliśmy przejść chorobę; nie każdy, kto odnotuje wynik pozytywny, jest osobą chorą, więc test na przeciwciała nic nie powie o naszym obecnym stanie zdrowia – podkreślił rzecznik resortu zdrowia.
Jeszcze raz zaapelował o wypełnianie formularza na stronie gov.pl/dom.
– I tam rejestrujemy się i zapisujemy na testy, jeżeli odnotujemy kontakt z osobą zakażoną lub też jeżeli mamy jakiekolwiek objawy – powiedział Andrusiewicz.
W poniedziałek (15 marca), wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, odnosząc się do zapowiedzi wprowadzenia testów do marketów, też mówił na antenie TVP1, że nie są one w pełni miarodajne.
– Te testy nie pokażą, czy miano przeciwciał jest na tyle duże, że zabezpieczy nas przed ewentualnym kontaktem z koronawirusem, dlatego uważam, że wprowadzą one tylko sporo zamieszania. To proste badanie niczego nie wniesie i nie pokaże nam, czy jesteśmy zabezpieczeni przed zachorowaniem – przekonywał minister Kraska.
Te testy mogą wprowadzać w błąd
Dr Grażyna Cholewińska-Szymańska ze szpitala zakaźnego w Warszawie potwierdza, że testy oferowane w Biedronce nie zastąpią laboratoryjnego badania.
– Przeciwciała zaczynają się wytwarzać w organizmie 14 dni od zakażenia koronawirusem. To oznacza, że często pojawiają się po przebytej chorobie COVID-19. Testy oferowane w Biedronce są proste w użyciu, ale pozytywny wynik nie świadczy o chorobie. Nieumiejętność ich wykonania może wprowadzać w błąd – powiedziała specjalistka w rozmowie z „Press”.
Źródło: PAP/Rynek zdrowia
Zdjęcie: fernando zhiminaicela z Pixabay